Można mieć tanie w utrzymaniu, szybkie i w marę oszczędne auto? Można - nazywa się S3 8L i napędza je legendarne 1.8T _____ ⤵️
Kto przesiadł się z auta z xenonem/led na zwykły halogen doceni te żarówki. Upatrzone w dobrym promo. 150% więcej światła raczej nie dają, ale w tej cenie i tak warto kupić. Ktoś ma u siebie?
Przedstawiać nie trzeba. To ładna, zdrowa Calibra i to z 2.5 V6 generującym jakieś 195KM. Niesamowicie to się uchowało przez te lata Kickster ZnaFca może zamiast tej za "6600"? Baza jest
Za usługi firmy również nic nie zapłaciła. Wszyscy byli zadowoleni. Poleciłem tę firmę nawet znajomemu – sprzedał samochód po wypadku. Shopavto okazało się rzetelną firmą, która oferuje całkiem adekwatną cenę za samochody, w przeciwieństwie do wielu innych sprzedawców. Jeśli zajdzie taka potrzeba, skorzystam tylko z ich
Budżetowe ale szybkie Z seryjnego pieca OPC nic tu nie zostało. Dałbyś tyle? _____ Zgarnij do 600zł zwrotu za zakup OC
Gdy S6 C6 wchodziło na rynek nikomu nawet nie przyszło na myśl, że Audi wpakuje kiedyś do tego modelu 3.0 TDI, a jednak :( Z potężnego V10 na 3.0TDI, przewaga dzięki technice.
. Dziś to w sumie pusto jest, ale są takie dni, że na placu nie ma gdzie szpilki wsadzić – uprzejma pani z obsługi dość znanego komisu z niedrogimi samochodami na warszawskim Bemowie chyba jest zdziwiona moim pytaniem. No, oczywiście, że interes się kręci! – kobieta uśmiecha się szeroko. Zanim zadałem pytanie o liczbę klientów odwiedzających komis, najpierw sam dokładnie przyjrzałem się ofercie. Samochody ustawiono w eleganckich rzędach, za szybami widać kartki zawierające kluczowe informacje o cenie oraz dacie wygaśnięcia przeglądu i badań technicznych. Samochodów gotowych do jazdy w świetle przepisów nie ma w sumie za wiele, na placu zalegają za to pogniecione, rdzewiejące i zardzewiałe „trupy”, które na pierwszy rzut oka nadają się jedynie na żyletki. Ale pozory mylą! Jazda do usterki Nie, nie chodzi – rzecz jasna – o to, że te cacka po bliższym poznaniu okazują się ukrytymi perełkami. Otóż sęk w tym, że sensowne samochody za grosze znikają niemal tak szybko, jak się pojawiły. To z kolei każe nieco inaczej spojrzeć na nasz rynek wtórny. Wychodzi bowiem na to, że jest spora grupa kupujących, dla których nie mają znaczenia ani rocznik, ani przebieg, ani nawet prestiż marki. Liczy się to, żeby jak najtaniej przemieścić się z punktu A do B. Żywot takiego auta kończy się z reguły w chwili pierwszej droższej awarii. Czyli np. takiej, której usunięcie kosztuje więcej niż... 300 zł. Wróćmy jednak na bemowski plac. Jak informuje mnie sprzedawczyni, cen się raczej nie negocjuje, bo przecież przy takim pułapie i tak już nie bardzo jest z czego „urwać”. Jedyne, na co można liczyć, to symboliczna obniżka „na paliwo”. Zielony VW Polo za 2500 zł ma OC i ważne badania, więc pani lojalnie ostrzega, że taki egzemplarz może za długo nie postać. Escort? Jaki Escort? O tym, że tanie i w miarę sensowne pojazdy cieszą się dużym wzięciem, dobitnie przekonuję się kilka dni później. Jadę do Piaseczna obejrzeć niebieskiego Forda Escorta z 1997 r. za 1000 zł: polski salon, niezniszczone wnętrze, przebieg w ogłoszeniu – poniżej 200 tys. km. Mam blisko, więc nie będę dzwonił, poza tym ogłoszenie na pewno jeszcze jest aktualne! Escort? Jaki Escort? A, to pewnie nie u nas, mamy też inne lokalizacje – sprzedawca początkowo wie lepiej. Wyjmuję więc telefon, pokazuję ogłoszenie. I dopiero po chwili okazuje się, że taki samochód rzeczywiście tu był, ale już dawno się sprzedał. Mimo to ogłoszenie nadal wisi i wcale nie jest takie stare. W tak krótkim czasie niekiedy nie da się sprzedać o wiele „ładniejszego” pojazdu. Kroki kieruję do kolejnego komisu z niedrogimi samochodami – tym razem w pobliżu giełdy na Żeraniu. Oferta jest bogatsza niż na Bemowie, ale stan eksponatów – zbliżony. Od razu zauważam, że pojazdy nie są opisane tak dokładnie, jak tam – na kartce za szybą nie ma informacji na temat ubezpieczenia ani przeglądu. Skończywszy rundkę po placu, kieruję więc kroki do białej budki, czyli komisowego biura. Niestety, mam pecha, bo sprzedawca jest akurat sam i musi zająć się grupą trzech obcokrajowców, którzy przyjechali obejrzeć Opla Astrę II za 3500 zł. – No co Pan, jak miałbym zaśmiecać pamięć informacjami na temat tego, który samochód ma ważne OC i badanie, to bym oszalał, ja tu mam prawie 150 aut. Pytam więc, skąd mam wiedzieć, które z aut nadaje się do jazdy „na już”, bo na kartkach kluczowych informacji nie ma. – A to proszę sobie sprawdzić w internecie, tam wszystko jest. Pan wybierze jakieś auto, jak tylko będę mógł, to podejdę. Wyciągam zatem telefon i szukam. Średnio to wygodne, bo przecież są i tacy ludzie, którzy nie mają smartfonów z dostępem do sieci – i co wtedy? Po chwili jednak na szczęście jest: czerwony Nissan Micra z 1996 r. z 205 tys. km na liczniku za 1790 zł. Znajduję go na placu – na kartce za szybą wpisano kwotę o 700 zł wyższą, ale upewniam się u sprzedawcy, że OC oraz badania są ważne i obowiązuje cena z – Ubezpieczenie to wie Pan, takie komisowe, na 7 dni. Ale przegląd do 30 listopada 2017 r.! Jakby co, to przyjdę z boosterem. Po kilku perturbacjach silnik udało się uruchomić. Sprzęgło całkiem w porządku, zawieszenie w miarę OK, silnik równo pracuje, nie szarpie. Muszę jednak uważać na konkurencję – w ocenie sprzedawcy to Romowie – którzy po kolei wskakują do różnych aut i z gazem w podłodze testują coraz to nowe oferty. Wie Pan, u mnie tak z 3/4 klientów jest z zagranicy, głównie ze Wschodu. Dają pieniądze na stół, nie targują się. Podpisują umowy i jazda. Lekko przechodzone Polo po naprawie - cena 2 500 zł Foto: Auto Świat Dach oklejono paskudną folią o fakturze karbonu, więc trud- no stwierdzić, co się pod nią kryje. Poza tym niewiele rdzy. Komis na warszawskim Bemowie wychodzi klientom naprzeciw, bo każde auto ma za szybą wypisaną odręcznie kartkę zawierającą kluczowe informacje, czyli czy ważne są przegląd i ubezpieczenie. Szukam niewielkiego auta za maksymalnie 3000 zł dla kobiety, warunek: musi nadawać się od razu do jazdy. Sympatyczna sprzedawczyni prowadzi do zielonego Polo, bo co prawda, ma jeszcze w zanadrzu Daewoo Nubirę, ale po pierwsze, jest to nieco większy pojazd, a po drugie – w gorszym stanie blacharskim (jak to leciwe Daewoo). Oględziny Polo nie wypadają jakoś superpozytywnie, wątpliwości budzi zwłaszcza tylna część nadwozia, którą musiał naprawiać blacharz amator, bo szpachla i lakier są położone fatalnie. Dobra wiadomość: wnętrze nie odrzuca, silnik nieźle chodzi, przyczepić można się chyba tylko do zużytego sprzęgła. Nissan Micra przez kilka miesięcy raczej pojeździ, a drobne awarie sam usuniesz - cena 1 790 zł Foto: Auto Świat Do odpalenia potrzebny był tzw. booster, lecz podczas jazdy po placu nie ujawniło się zbyt wiele usterek. Światełko w tunelu, czyli przykład na to, że poniżej 2000 zł można kupić samochód, który bez poważnych nakładów finansowych pojeździ jeszcze co najmniej kilka miesięcy. W tym wypadku – pół roku, czyli do chwili, gdy skończy się badanie techniczne. Największy problem to akumulator, który zapewne już do niczego się nie nadaje i konieczny będzie zakup nowego. Poza tym tylko wsiadać i jeździć. No, prawie, bo tzw. ubezpieczenie komisowe jest ważne tylko 7 dni, ale zakup nowej polisy (zwłaszcza na raty) nie powinien być specjalnie bolesny. Blacharsko samochód prezentuje się tak sobie, jednak nie są to jakieś poważne uchybienia – większość elementów nośnych na pierwszy rzut oka wygląda przyzwoicie. Silnik po odpaleniu przez kilka sekund pracował nie do końca zdrowo (popychacze? łańcuch rozrządu?), jednak niepokojący objaw szybko minął i po kolejnym uruchomieniu nie było już nic słychać. Na bagnecie jest wystarczający poziom oleju, dużych zastrzeżeń nie było też do kondycji układu chłodzenia. Jazda próbna wykazała, że sprzęgło ma się całkiem dobrze, również zawieszenie nie dawało wielkich powodów do niepokoju. Czy cenę da się negocjować? Sprzedawca nie mówi „nie” i prosi, żeby zaproponować jakąś kwotę: „Na pewno się dogadamy”. Czy kupiłbym takie auto na dojazdy do pracy? Gdybym był np. studentem z napiętym budżetem – z pewnością. Ale żeby było tanio, te kilka usterek trzeba by usunąć we własnym zakresie. Typowe usterki w samochodzie za grosze Foto: Auto Świat Korozję dolnych rantów drzwi można jeszcze jakoś przeżyć w tanim aucie, ale ubytki na elementach nośnych – nie. Większość obejrzanych przeze mnie aut ma jedną wspólną cechę: nie powinny już nigdy – choćby ze względów bezpieczeństwa – wyjeżdżać na drogi publiczne. Wyścigi wraków? Dawca części? Proszę bardzo. Ogólne zużycie dotyczy najczęściej zarówno wnętrza, jak i karoserii (rdza, wgniecenia). To jeszcze i tak pół biedy, bo wiele aut ma pordzewiałe elementy nośne i poważne usterki mechaniczne, które dyskwalifikują je z dalszej eksploatacji. Przynajmniej z ekonomicznego punktu widzenia. Ciekawe oferty? Owszem, są, ale z reguły znikają jeszcze szybciej, niż się pojawiły. Przykładowe oferty aut do 4 000 zł Foto: Auto Świat Wbrew pozorom samochodów w takim przedziale cenowym jest sporo. Cena zależy głównie od tego, czy dany pojazd ma OC i ważne badania techniczne. Jeżeli ma, to znaczy, że jakoś będzie nadawał się do jazdy, jednak nie licz na to, że obejdzie się bez co najmniej kilku drobnych usterek do usunięcia „na już”. Auta tego typu kupują przeważnie osoby gorzej sytuowane, ale nie jest to regułą! Często klientami są np. firmy budowlano-remontowe. Foto: Auto Świat Naszym zdaniem Większość tych samochodów powinna już dawno robić za żyletki w twojej maszynce do golenia. Jeśli masz napięty budżet i chcesz kupić coś „do jazdy”, musisz się naszukać. Bo zakup złomu to naprawdę zły pomysł.
Niedawno przez zbieg okoliczności trafiłem na stronę wypożyczalni, która wypożycza samochody z LPG za podobno najniższe stawki w Warszawie. Zamiast floty nowych aut na gwarancji ma podstarzałe Ople Zafiry, Astry itp. Postanowiłem więc, że wynajmę na kilka dni najtańszy pojazd w ofercie. Samochód, którym jeździłem, to Opel Astra F z 2000 r. Cena za jego wynajem z wypożyczalni Brumbrumki jest naprawdę kusząca, ponieważ biorąc go na dłuższy okres płaci się zaledwie 20 zł za dzień. Przy takim krótkim wypożyczeniu, jak w moim przypadku, jest nieco drożej, ale to nadal groszowe kwoty. Stawka za dobę to 50 zł jeśli oddajemy auto po 24h, biorąc na 2 dni za każdy zapłacimy 40 zł, przy 3 będzie to już 35 zł i tak to spada do 25 zł w przypadku wynajmu miesięcznego, a potem do wspomnianych 2 dych przy dłuższych okresach. Cały biznes wygląda na świeżo otwarty. Szukanie jednego spójnego cennika czy klarownej listy aut na fanpage’u to daremny trud, o wszystko trzeba pytać telefonicznie. Na całe szczęście właściciel jest bardzo kontaktowy, choć nieco niefrasobliwy. Prosiłem o przesłanie umowy wynajmu, jaką będę miał podpisać, by móc się z nią zapoznać przed faktem. Pomimo przypominania zobaczyłem ją dopiero w chwili odbioru samochodu. Na szczęście była krótka i napisana zrozumiałym językiem. Zaczynam przygodę z Oplem Oczywiście przy tak śmiesznej cenie, wynoszącej 35 zł za dobę, nie oczekiwałem, że w gratisie do Astry grupa modelek przyniesie mi drinka i będzie wachlować w trakcie podpisywania umowy. Po samochód pojechaliśmy z kolegą z redakcji do Wesołej, peryferyjnej, spokojnej dzielnicy Warszawy. Opel stał przed jednym z domów jednorodzinnych, a razem z nami przed furtką czekało 2 panów o śniadej cerze, którzy intensywnie sprawdzali sprawność tylnych amortyzatorów. W końcu wyszedł do nas właściciel, poinformował ciemnowłosych dżentelmenów, że nie mogą wypożyczyć Opla, bo jest zarezerwowany i przeszliśmy do formalności. Wreszcie dowiedziałem się ile wynosi kaucja – śmieszne 100 zł. Poinformowano nas, że samochód nie ma żadnych wygód, ale za to jest niezawodny i jeden z klientów pojechał nim do Zakopanego. Według zapewnień właściciela odbieraliśmy dokładnie to, czego oczekiwałem. Proste, tanie i sprawne auto, które dowiezie mnie za grosze tam gdzie tego potrzebuję, ale nie ma żadnych zbędnych bajerów. Przecież nie będę oczekiwał fajerwerków płacąc 35 zł za dzień. Niby w porządku… Odbierając kluczyk do auta od przesympatycznego właściciela wypożyczalni byłem pełen entuzjazmu. Pogawędziliśmy chwilę, dowiedzieliśmy się, że w planach są nowe punkty odbioru samochodów, do których łatwiej dojechać komunikacją niż do Wesołej. Pochwaliliśmy właściciela za pomysł na biznes, w końcu wynajem tanich, zupełnie zwyczajnych aut to pewna nisza na rynku. Wszyscy skupiają się na nowych, dość drogich pojazdach. Astra, która trafiła w moje ręce na kilka dni nie wyglądała źle. Przede wszystkim poza drobnymi kropkami na tylnych nadkolach i jednym miejscem z odpadającą szpachlą nie była zardzewiała. To rzadkość w tym modelu. Także środek, choć wykazywał ślady zużycia, nie sprawiał wrażenia zniszczonego. Tanio, skromnie, ale schludnie. Poza tym ten egzemplarz miał hak i gaz. Idealny samochód użytkowy. Opel odpalił na widok kluczyka. Jedyna wada mechaniczna, o której właściciel wypożyczalni wspomniał, to układ wspomagania, który miał już prawie nie działać. Faktycznie, kierownicą kręciło się trudniej niż w moim Polonezie. Ciekawe tylko, że zaglądając pod maskę znalazłem jednorowkowe koło pasowe z paskiem, który napędza jedynie alternator, żadnej pompy wspomagania. Zupełnie jakby po prostu nigdy jej tam nie było. Ale może po prostu się nie znam. Nie jest to jednak zbyt duży problem w Astrze wynajętej za 35 zł na dobę. Póki co wszystko zapowiadało się tak jak oczekiwałem. Sprawne, choć nie idealne wozidło za grosze. …ale jednak nie do końca Ruszyłem zadowolony, ale już pierwsze nierówności trochę ugasiły mój optymizm. Zawieszenie, zwłaszcza tylne, żyło własnym życiem, a amortyzatory dawno temu odmówiły współpracy. No trudno, w końcu to najtańsze auto z wypożyczalni reklamującej się niskimi cenami. Tak samo tłumaczyłem sobie to, że silnik dławi się przy przyspieszaniu kiedy pracuje na gazie. W końcu to instalacja starego typu, z manualnym przełączaniem, może się zdarzyć, że jest źle wyregulowana. Tragedią nie było też to, że pojazd lekko ściąga w prawo. Pal sześć lekko przedmuchujący wydech, pocący się olejem silnik, sparciałe przewody odmy i podciśnienia czy inne gumy pod maską. To wszystko nie jest niczym specjalnie zaskakującym w starym aucie. Zwłaszcza takim, które wynajmuję płacąc za dobę mniej niż za godzinną przejażdżkę Maluchem od Panka. O jedną usterkę za dużo Niestety, odkryłem jeden bardzo poważny problem, którego nie da się uzasadnić niską ceną. Hamulce, względnie to co z nich zostało. Po wciśnięciu pedału nie tylko czuć było wyraźne bicie tarczy, ale i skuteczność okazała się praktycznie zerowa. Zatrzymanie się wymagało przyłożenia dużej siły i trwało o wiele za długo, nawet biorąc poprawkę na wiek Astry. Żeby zobrazować wam stan tych spowalniaczy (inaczej nie wypada ich nazywać) powiem, że mój Polonez z prehistorycznym układem ma krótszą drogę hamowania niż ten Opel. Niektórych mogłoby zaniepokoić – standardowa temperatura w korku Właściciel wypożyczalni przy odbiorze auta zapewniał mnie, że w razie usterek można pojechać do warsztatu w Wołominie, gdzie wozy z floty są serwisowane bez kolejki. Na pewno naprawiliby tam te hamulce. Problem jednak w tym, że to strata czasu wynajmu, za który przecież płacimy. Co więcej, właściciel wypożyczalni był zaskoczony kiedy poinformowałem go o problemie z autem. Rozumiem jego tłumaczenia, że to najtańszy pojazd i jest non stop wynajęty, ale tak ważny dla bezpieczeństwa podzespół powinien być regularnie sprawdzany i w razie potrzeby naprawiany. Ta dodatkowa praca może oczywiście podnieść cenę wynajmu, ale jeśli tak się stanie, to będzie to oznaczać, że obecna była zbyt niska. Dobra idea, ale wymaga dopracowania Jak przyznał sam właściciel wypożyczalni, ze względu na wielkość floty nie zawsze jest w stanie skontrolować stan poszczególnych pojazdów, a nie wszyscy klienci zauważają i informują o usterkach. Jestem w stanie w to uwierzyć, ale nie usprawiedliwia to pominięcia kwestii tak ważkiej jak hamulce. Drobne usterki w aucie wynajmowanym za grosze nie są problemem, ale bardzo obniżona sprawność hamulców to już jednak przesada. Poza tą jedną, choć ważną wtopą, idea taniej wypożyczalni jest świetna. To, że można za grosze wynająć samochód, który ma tylko dojeżdżać z punktu A do B i nic więcej to wypełnienie pewnej niszy. W końcu nie każdy potrzebuje auta zupełnie nowego, wiele osób chce tylko taniego, odpowiednio pojemnego środka lokomocji. Takie właśnie pojazdy oferuje wypożyczalnia Brumbrumki. Ten biznes ma potencjał, ale potrzebuje dopracowania systemu działania, w tym przede wszystkim kontroli nad stanem aut i bardziej uporządkowanej komunikacji z klientami. Wtedy wróżę tej inicjatywie sukces. Na razie też można wynajmować od nich auta, ale lepiej sprawdzać je dokładnie w obecności właściciela, by nie trafić tak jak my na wóz bez hamulców. Jeśli wydaje wam się, że moje wrażenia z wynajmu Opla Astry są nadmiernie negatywne, bo po prostu nie lubię tej marki i modelu, to przeczytajcie co na ten temat ma do powiedzenia mój kolega z redakcji, Tomek Domański. Odbierał to auto razem ze mną i miał okazję się nim trochę przejechać. Tomek rzecze: Na początku myślałem, że przez Michała przemawia po prostu oplofobia. Ta Astra nie wyglądała bowiem jakoś tragicznie, kiedy oglądaliśmy ją czekając na załatwienie formalności związanych z wynajmem. Samochód – mówiąc kolokwialnie – wyglądał, jakby trzymał się kupy, więc szybko założyłem, że jeździć też będzie jako-tako. A potem usiadłem za kierownicą i się nią przejechałem Jeśli właściciel wypożyczalni mówi prawdę i ktoś serio pojechał tym samochodem z rodziną do Zakopanego i z powrotem, to gratuluję odwagi. Pomijając już niedziałający układ wspomagania, czy zawieszenie, które sprawia, że Astra tańczy jak szalona na każdym wyboju, hamulce w tym samochodzie po prostu nie istnieją. I nie chodzi mi o to, że hamulce są słabsze, bo to starszy samochód. Miałem sporo starszych samochodów i w każdym po naciśnięciu na pedał hamulca działo się o wiele, wiele więcej, niż w tej Astrze. Tutaj, zamiast efektu hamowania, człowiek wyczuwa tylko bicie tarczy hamulcowej. Coś za coś jak to mówią. Jedyne pozytywne wrażenie z jazdy tym autem dotyczy pokonywania progów zwalniających. Praktycznie nie trzeba przed nimi zwalniać. Raz, że i tak się za bardzo nie da, a dwa, że na tym zawieszeniu i tak nie robi to żadnego wrażenia. I to tyle, jeśli chodzi o zalety. Rozumiem i popieram samą ideę bardzo taniej wypożyczalni. Byłem wręcz entuzjastycznie nastawiony do tego, że ktoś wpadł na pomysł wypożyczania ludziom niedrogich, starszych aut za kilkaset zł miesięcznie. Nie brałem jednak pod uwagę, że we flocie takiej wypożyczalni mogą jeździć takie… okazy, jak ten testowany przez nas Opel. Gdybym wynajął ten samochód prywatnie, to albo zwróciłbym go po kwadransie, albo zabrał do serwisu, który opiekuje się flotą wypożyczalni i renegocjował stawkę za wynajem na bazie tego, że pewnie straciłbym pół dnia czekając aż w wynajętym samochodzie ktoś wymieni mi hamulce. Jeśli chcecie wynająć coś naprawdę taniego, to warto zachować czujność i sprawdzić auto zanim pożegnacie się z jego właścicielem. Inaczej zostaniecie z czymś takim, jak my.
Szybkie auta wzbudzają emocje, a jazda nimi podnosi adrenalinę. Sprawiają, że po prostu chce się je prowadzić. Często jednak są drogie. Jakie szybkie auta do 20 tys. kupić? Sprawdź, zanim zaczniesz poszukiwania swojego nowego samochodu!Ograniczenia na drogach sprawiają, że szybkie samochody nie zawsze mogą pokazać swój potencjał. To jednak nie oznacza, że nie możesz próbować nimi jeździć! Samo siedzenie za kółkiem takiego pojazdu to już coś, o czym marzy wiele osób zafascynowanych motoryzacją. Szybkie auta bywają jednak drogie, a budżety nabywców są zwykle dość ograniczone. Dowiedz się, jakie tanie, szybkie auto kupić oraz jakie prędkości będziesz mógł rozwinąć, siadając za kółkiem takiego niepozornego samochody – co je wyróżnia?Szybkie auta to nie tylko wysoka prędkość maksymalna. Zwykle takie pojazdy mają dużą pojemność silnika, unikatowy wygląd, a także doskonałe przyspieszenie! Nie musisz więc rozwijać olbrzymich prędkości, aby czuć, że taki samochód lepiej się prowadzi. Znacznie bardziej komfortowe jest przyśpieszenie do 100 km/h w 8 sekund zamiast w 15! Dzięki takiej jeździe zaoszczędzisz czas spędzony na drodze i nie będziesz mieć wrażenia, że pojazd się wlecze. Tego typu samochody pozwalają także na zdecydowanie sprawniejsze wyprzedzanie na drogach, zwiększając bezpieczeństwo tego manewru. Wszystko oczywiście w ramach przepisów i zdrowego szybkie samochody – poznaj najlepsze!Szybkie auta potrafią być bardzo drogie. Zwłaszcza te, które rozwijają największe prędkości! Bardzo szybkie samochody bez najmniejszego problemu przekraczają barierę 400 km/h, choć 500 km/h jeszcze nie zostało osiągnięte. Jakie ciekawe modele naprawdę cię zadziwią? Spójrz na:Hennessey Venom GT – ma silnik o pojemności 6,2 l oraz aż 1217 KM. To pojazd, który naprawdę może bić rekordy, a przy tym zachwyca swoim wyglądem;Bugatti Veyron Super Sport – rozwija do 430 km/h, choć ma produkcyjne ograniczenie do 415 km/h. Jego moc to aż 1200 KM. Takie auta to prawdziwe drogowe samoloty!Małe szybkie auto – jakie wybrać?Małe, szybkie auto ma wiele zalet. Świetnie nada się na trasę przez wzgląd na to, jak rozwija prędkość. Sprawdzi się także, jeśli szukasz pojazdu do jeżdżenia po mieście – wszędzie nim zaparkujesz. Co prawda nie będzie najlepsze dla dużej rodziny, ale jeśli nie masz dzieci, to nie powinien być problem. Jakie modele szybkich aut niewielkich rozmiarów są polecane? Na przykład:Toyota Aygo Crazy – osiąga prędkość 100 km/h w zaledwie 5,8 sekundy! To naprawdę duża różnica w stosunku do klasycznego modelu tego auta, który tę samą prędkość rozwija w… 14,2 s;Daihatsu YRV Turbo – to szybkie auto może mieć do 130 KM i przyspiesza do 100 km/h w 8,4 auta za grosze – czy da się je kupić?Szybkie auta są drogie, co nie powinno nikogo dziwić. Mało kto może sobie pozwolić na samochód, który kosztuje kilka milionów euro. Tego typu pojazdy są więc tworzone w zaledwie kilku sztukach. Jednak, wbrew pozorom, sprawne i w miarę szybkie samochody można kupić nawet za kilkanaście tysięcy złotych. Oczywiście, im większy będziesz mieć budżet, tym bogatszy będzie twój wybór. Wcale jednak nie musisz być milionerem, aby móc pochwalić się ciekawym i unikatowym modelem samochodu! Szybkie auta za grosze to coś, na co musisz zwrócić uwagę!Auta – szybkie i zaledwie do 10 tys. złotych10 tys. złotych to nie jest duży budżet, nawet jak na zwyczajne auto miejskie. To jednak nie znaczy, że w tej kwocie nie możesz liczyć na żaden ciekawy model! Polecane są między innymi:Citroen C4 z 110 KM z rocznika 2006 – pięciodrzwiowy model. W wersji diesla za 100 km trasy zapłacisz ok. 25-30 zł. Co jednak najważniejsze, do 100 km/h rozpędzisz się w mniej niż 9 sekund;Ford Mondeo – nieco wolniejszy od poprzednika. To kultowy samochód, który warto sprawdzić. Takie szybkie auta będzie prowadzić się naprawdę auta do 20 tys. – najlepsze modeleBudżet 20 tys. złotych pozwoli ci na jeszcze większy wybór. Takie szybkie auta są nowsze, sprawniejsze i mają lepsze przyspieszenie. Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na:Audi TT I – produkowane do 2006 roku. Co prawda nie jest najnowsze, ale charakteryzuje się niezwykłym wyglądem. Rozwija naprawdę niezłe prędkości i obecnie jest jednym z kultowych, szybkich pojazdów;Volkswagen Polo IV GTI – jego silnik może mieć aż do 150 KM, a prędkość 100 km/h jest w stanie rozwinąć w mniej niż 10 auto do 30 tys. złotych – na co pozwala ten budżet?Kolejne 10 tys. w budżecie oznacza jeszcze ciekawsze propozycje! Szybkie auto do 30 tys. złotych może być już naprawdę porządnym pojazdem. W tym przypadku warte uwagi są:Ford Fiesta ST Mk6 – jego unikatowy wygląd cieszy oko, choć na drogach nie spotyka się go zbyt często. Silnik o mocy 150 KM pozwala na rozpędzanie się do 100 km w mniej niż 9 sekund;Toyota MR2 – pozwoli ci na niezwykłą przygodę! Te szybkie auta mają co prawda tylko 140 KM, ale mniejsza masa sprawia, że są znacznie bardziej auta – pamiętaj o przepisach drogowychPosiadanie szybkiego auta nie oznacza, że masz nie stosować się do przepisów drogowych. Pamiętaj, że w trakcie jazdy to bezpieczeństwo jest najważniejsze. Szybkie i sprawne auto oczywiście może je podwyższyć. Dzięki niemu np. sprawniej wyminiesz przeszkodę czy szybciej wyprzedzisz inny pojazd. Zawsze jednak stosuj się do obowiązujących przepisów. Jeśli chcesz rozwinąć niezwykłe prędkości, rób to w kontrolowanych warunkach, w których będzie to w pełni legalne. Nigdy nie ryzykuj życiem swoim i innych. Utrata prawa jazdy to najmniejsza kara, jaka w tym przypadku może cię spotkać. Jeśli chcesz mieć szybkie auta, pamiętaj, że w Polsce trudno będzie wykorzystać pełnię ich możliwości.
Witam Was serdecznie. Z uwagi na zainteresowanie tym tematem postanowiliśmy wzbogacić naszą stronę o nową kategorię — porady. Dzisiaj chciałbym Wam przedstawić jedną z wielu metod obniżenia cen wynajmu samochodu podczas podróży. Jak wiadomo agenci i pośrednicy w sprzedaży różnego rodzaju usług prześcigają się między sobą o pozycję w wyszukiwarkach internetowych. Częstym sposobem na zdobycie nowego klienta jest organizowanie promocji i niejednokrotne „dokładanie” do całego interesu, tylko po to aby przywiązać do siebie kupującego (o tak! kto z nas nie lub promocji?) i „wypozycjonować” swoją stronę w wyszukiwarkach. Do tego, jak w przypadku linii lotniczych, na stronach z wynajmem samochodów także zdarzają się błędy cenowe. Wracają do meritum. Dzisiaj skupimy się na wynajmie samochodu na kilka dni, w jednym z europejskich miast. Naszym celem będzie upolowanie jak najniższej ceny. Jedną z pomocnych w tym wyszukiwarek, którą odkryliśmy całkiem niedawno, jest wyszukiwarka na stronie Więc wchodzimy na tą stronę (link TU). Wybieramy zakładkę COCHES (link TU) I o to oczom naszym pojawiają się cała lista miast wraz z aktualnie obowiązującymi cenami. My chcąc wybrać interesujący nas kierunek, wpisujemy w okna wyszukiwarki na stronie miasto oraz przedział czasowy, w którym chcemy wypożyczyć auto. Strona przeszukuje wszystkie dostępne oferty partnerów i proponuje nam wynajem od najniższej znalezionej kwoty do najwyższej. My jako przykład wybraliśmy wypożyczenie Fiata 500 w Walencji, na okres dwóch dni. Przechodząc dalej przez system rezerwacyjny, pojawia nam się podsumowanie oraz przekierowanie na stronę danego partnera. Wybieramy, gdzie chcemy odebrać pojazd i gdzie go oddać (optymalne jest lotnisko, z uwagi na fakt, że zaraz po opuszczeniu samolotu wsiadamy do wypożyczonego auta, oszczędzając sporo czasu). Na sam koniec przechodzimy do zakładki płatności i cieszymy się wynajętym samochodem za 0,51 EUR/5 PLN za dobę. Strona działa, a system rezerwacyjny zapewni Wam gwarancję ceny. Oczywiście w danym dniu możemy nie odnaleźć interesującego nas kierunku w cenie, która nas satysfakcjonuje, jednak warto zaglądać na stronę i sprawdzać, czy akurat nie ma czegoś w dobrej dla nas cenie. Mam nadzieję, że poradnik ten ułatwi Wam znalezienie samochodu w satysfakcjonującej Was, niskiej cenie. Zapraszamy ponownie na naszą stronę, gdzie znajdziecie wiele innych, przydatnych „tricków”. Polubcie nas na FB i bądźcie na bieżąco. Pozdrawiam.
Kto z was nie marzył o tym, żeby usiąść za kierownicą rajdówki i pościgać się na prawdziwym odcinku specjalnym? Okazuje się, że starty tego typu wcale nie są aż tak kosztowne, jak mogłoby się wydawać. Podstawą jest wybór auta, które nie nadszarpnie zbytnio kieszeni. Wystarczą już 3 tys. zł Na pierwszy samochód, którym można się ścigać, wystarczy kilka tysięcy złotych, ale większość prezentowanych przez nas modeli kosztuje w granicach 10 tys. zł. W KJS-ach organizowanych przez PZMot startuje się autem seryjnym, jeśli jednak zależy wam na ściganiu się w Super KJS-ach, wymogi odpowiednio rosną. Konieczne są: klatka bezpieczeństwa, czteropunktowe pasy, Fotele kubełkowe itp. Warto to mieć na uwadze podczas zakupu. Super KJS-y bardziej przypominają prawdziwe rajdy i mogą wymagać też licencji. Wracając jednak do naszych propozycji – w ich przypadku musicie nieco inaczej podchodzić do zakupu niż zazwyczaj. Wynika to z tego, że auta użytkowane w sporcie, a większość prezentowanych tu może mieć taką przeszłość, zwykle ma na swoim koncie mniejsze lub większe przygody blacharskie. Oczywiście, tych ostatnich lepiej się wystrzegać, ale przede wszystkim oceńcie, czy pojazd nie jest skorodowany i co trzeba w nim naprawić. Naszym zdaniem: różne temperamenty Wspólne cechy naszych propozycji to: niska cena zakupu, zazwyczaj niewielka masa i często przeróbki wykonane specjalnie na potrzeby startów. W tym zestawieniu znajdziecie jednak zarówno niewielkie auta o małej mocy, idealnie nadające się do szybkiego lawirowania między pachołkami, jak i mocniejsze pojazdy, którymi w przyszłości możecie wystartować w poważniejszych imprezach. Dominuje przedni napęd, ale BMW ma tylny. /10 Citroën Saxo VTS (1996-2003) - od 4000 zł Auto Świat Wielu kierowców rajdowych zaczynało od tego modelu, bo Saxo VTS idealnie łączy sportowe cechy z niewysoką ceną. Zaniedbane auta wycenia się na ok. 4 tys. zł, ładne egzemplarze zaś na ok. 10 tys. Jeśli zależy wam na Saxo przygotowanym do startów (a wiele egzemplarzy w mniejszym lub większym stopniu przygotowano już do sportu), cena może wzrosnąć do 15 tys. zł. Deska rozdzielcza wersji VTS nie różni się zbytnio od normalnej, lepsze są za to auto z silnikiem który w wersji 8V ma moc 88 lub 98 KM, a w topowej, 16-zaworowej – 118 KM. Odmiana KM, którą też nazywano VTS, jest nieco za słaba. Citroën ma krótki rozstaw osi, co sprawia, że jest dość nerwowym autem – idealnym do nauki. Podstawowy problem to korozja, która może atakować całe auto, w tym elementy nośne (np. podłużnice). Trzeba się liczyć np. z uszkodzeniem łożysk igiełkowych w tylnej belce (regeneracja od ok. 600 zł) i awarią pompy wspomagania. Ogromną zaletą jest dostępność części do sportu. /10 Citroën Saxo VTS (1996-2003) - od 4000 zł Auto Świat Najsłabsze (na fot.) ma 88 KM. Znamy egzemplarze z tym motorem, które startują w silnik: benz. R4 16V, 118 KM, 145 NmPrędkość maksymalna: 205 km/hPrzyspieszenie 0-100 km/h: 8,7 sŚrednie spalanie: 8,5 l/100 km /10 Fiat Seicento Sporting (1998-2002) - od 3000 zł Auto Świat Sporting wygląda o niebo lepiej niż zwykłe Seicento. Na rynku bez większego trudu znajdziecie odmiany przygotowane już do startów w KJS-ach. Przed laty ten model miał swój rajdowy puchar w Polsce, po którym zostało trochę pojazdów i sporo części do motosportu. Model ten nie ma oszałamiającej mocy (tylko 54 KM), ale dzięki krótszemu przełożeniu biegów i niższemu zawieszeniu nieźle radzi sobie podczas prób sprawnościowych między pachołkami. Ceny startują od 3 tys. zł, ale na auto przygotowane do startów trzeba mieć 6-7 tys. zł. Typowy problem to korozja. Częstymi defektami układu napędowego są uszkodzone synchronizatory skrzyni biegów oraz wypalona uszczelka pod głowicą. /10 Fiat Seicento Sporting (1998-2002) - od 3000 zł Auto Świat Silnik KM to zdecydowanie najsłabszy punkt programu, użytkownicy często stosują tu motor silnik: benz. R4 8V, 54 KM, 86 NmPrędkość maksymalna: 150 km/hPrzyspieszenie 0-100 km/h: 13,8 sŚrednie spalanie: 6,2 l/100 km /10 BMW serii 3 E36 (1990-2000) - od 5000 zł „Sprzedam BMW: swap, gwint, KJS” – zazwyczaj tak opisuje się E36 przygotowane do rajdów, wyścigów lub driftu. Sporo jest wersji Compact (najlepiej sprawdzi się w KJS-ach), ale coupé i sedany też startują w zawodach. BMW ma napęd na tył i sporo można się nim nauczyć – ceny zaczynają się od 5 tys. zł, wersje przystosowane do ścigania wycenia się od ok. 7 tys. zł. /10 BMW serii 3 E36 (1990-2000) - od 5000 zł Nawet 150-konny silnik R6 nada się do pierwszych startów w sportach silnik: benz. R6 24V, 150 KM, 190 NmPrędkość maksymalna: 214 km/hPrzyspieszenie 0-100 km/h: 9,8 sŚrednie spalanie: 9,6 l/100 km /10 Renault Clio Sport (2000-05) - od 9000 zł Auto Świat Clio nie jest tanie – kosztuje ponad 9 tys. zł, ale zdarzają się o wiele droższe auta profesjonalnie przygotowane do sportu. Na rynku dominują nieco bardziej skomplikowane egzemplarze po liftingu (2001 r.), w których problematyczne są przepustnice. Generalnie w Sporcie psuje się skrzynia biegów, ciekną tylne amortyzatory i kapituluje koło zmiennych faz. /10 Renault Clio Sport (2000-05) - od 9000 zł Auto Świat Silnik 16V początkowo miał moc 169 KM, w 2004 r. wzmocniono go o 11 silnik: benz. R4 16V, 169 KM, 200 NmPrędkość maksymalna: 220 km/hPrzyspieszenie 0-100 km/h: 7,1 sŚrednie spalanie: 8,1 l/100 km /10 Honda Civic VI (1995-2000) - od 3000 zł Nisko, niżej, Honda... Już seryjnie Civic VI jest dość nisko zawieszonym autem. Do tego nie brakuje elementów tuningowych, dzięki którym można go dodatkowo obniżyć i utwardzić. Gdy połączymy to z niską masą wersji 3d, otrzymamy idealny pojazd do startów w KJS-ach. Już silniki 90 KM dają przedsmak zabawy, ale lepiej poszukać odmiany o mocy powyżej 100 KM. Topowe 160-konne wersje silnika B16 należą do rzadkości i zwykle kosztują powyżej 10 tys. zł. Seryjne egzemplarze Civica kosztują od 3 tys. zł, ale na ładne samochody trzeba wydać ok. 5-6 tys. Podstawowy problem Hondy to korozja. Części są tanie, nie brakuje też elementów do sportowego tuningu. /10 Honda Civic VI (1995-2000) - od 3000 zł Motory serii B są bardzo wytrzymałe, ale trzeba się liczyć ze zwiększonym zużyciem oleju silnik: benz. R4 16V, 114 KM, 140 NmPrędkość maksymalna: 192 km/hPrzyspieszenie 0-100 km/h: 9,2 sŚrednie spalanie: 6,4 l/100 km
szybkie samochody za grosze